środa, 3 kwietnia 2013

"Dom Kaźni" w Rypinie.


"Dom Kaźni" w Rypinie.
Dawny komisariat Policji Państwowej w Rypinie, gdzie w pierwszych miesiącach niemieckiej okupacji członkowie paramilitarnego Selbstschutzu i funkcjonariusze Gestapo przetrzymywali, torturowali oraz mordowali mieszkańców Ziemi Dobrzyńskiej. Jesienią 1939 przez piwnice budynku przy ulicy Warszawskiej 20 przewinęło się ponad 1000 Polaków i Żydów, spośród których większość zamordowano na terenie budynku lub w pobliskich lasach skrwileńskich i rusinowskich. Obecnie w dawnym "Domu Kaźni" mieści się Muzeum Ziemi Dobrzyńskiej.
W piwnicach "Domu Kaźni" więzieni byli nie tylko mieszkańcy powiatu rypińskiego, lecz również aresztanci przywożeni z Brodnicy, Grudziądza, Lipna, Lubawy, Mławy oraz Wąbrzeźna]. Między innymi, w ostatnich dniach października przywieziono do "Domu Kaźni" grupę duchownych z diecezji chełmińskiej, których po kilku dniach wywieziono do obozu przejściowego dla księży w Oborach.
Polacy i Żydzi osadzeni w "Domu Kaźni" traktowani byli przez Selbstschutzmanów z ogromną brutalnością. Na porządku dziennym było nieustanne bicie (ulubioną "rozrywką" Kniefalla było batożenie na beczce) i wyrafinowane tortury. Więźniów szczuto psami, wbijano im gwoździe w plecy, zalewano usta gipsem. Zdarzały się wypadki mordowania małych dzieci przez rozbijanie ich główek o ścianę. Kobiety były gwałcone. Z zeznań świadków wynika, iż najgorsze były noce, kiedy pijani Selbstschutzmani przystępowali do katowania więźniów. Całą noc słychać było wówczas krzyki i jęki torturowanych ofiar, świst nahajek oraz huk strzałów na podwórzu więziennym lub w innych celach. Zdarzyło się ponoć, iż dwie noce były względnie spokojne, gdyż kat odgniótł sobie ręce od pracy przy zabijaniu więźniów. Ze szczególnym okrucieństwem potraktowano zwłaszcza Stanisława Sierakowskiego, przedwojennego prezesa Związku Polaków w Niemczech. Przed śmiercią Sierakowski został bardzo ciężko pobity, wylewano też na niego wiadra z odchodami. W końcu zamordował go osobiście Kniefall, wbijając mu nóż w oko. Wraz z Sierakowskim zamordowano jego żonę, Helenę z Lubomirskich Sierakowską, aktywistkę Związku Polaków w Niemczech. Córka Sierakowskiego, Renata Gniazdowska (będąca wówczas w zaawansowanej ciąży), została zabita strzałem w tył głowy przez Heinricha Schlieskego. W piwnicach "Domu Kaźni" zakatowany na śmierć został również inspektor Cezak oraz Wacław Malanowski – kierownik szkoły powszechnej nr 1 w Rypinie.
Na podwórzu "Domu Kaźni" Selbstschutzmani przeprowadzali zbiorowe egzekucje więźniów. Między innymi, 31 października rozstrzelano tam dużą grupę mężczyzn narodowości żydowskiej (według niektórych relacji nawet do 100 ofiar) oraz 200-osobowy transport skazańców przywiezionych z Brodnicy. Z kolei w nocy z 2 na 3 listopada doszło w "Domu Kaźni" do wielkiej egzekucji nauczycieli. Po każdej egzekucji ślady krwi na dziedzińcu posypywano piaskiem i zgarniano szuflą do pojemnika na śmieci. Ukrainiec Aleksiejew wyrywał zamordowanym złote zęby, które wraz z innymi cennymi przedmiotami odebranymi ofiarom oddawano do depozytu w gabinecie Kniefalla. Ciała pomordowanych grzebano w pobliskich lasach rusinowskich lub skrwileńskich. Często do pracy przy zakopywaniu zwłok wykorzystywano żydowskich więźniów, których następnie również mordowano.
Więźniów, których nie zamordowano w "Domu Kaźni", wywożono w odludne miejsca pod Rypinem i tam rozstrzeliwano. Największe egzekucje miały miejsce w lasach skrwileńskich, w pobliżu wsi Rak. Między 15 października, a 15 listopada 1939 Selbstschutz rozstrzelał tam co najmniej kilkuset mieszkańców Rypina, Brodnicy, Wąbrzeźna, Skrwilna oraz innych miejscowości, których pochowano w ośmiu masowych grobach o wymiarach 4 metry na 3 metry lub 5 metrów na 3 metry. Między innymi, pod koniec października 1939 zamordowano tam 12 członków rypińskiego Judenratu, a w listopadzie – grupę 50 harcerzy z Grudziądza. Ofiary przywożono na miejsce straceń samochodami ciężarowymi krytymi plandeką. Czasami krępowano im ręce drutem kolczastym. Przed egzekucjami – co potwierdzają zeznania świadków – Niemcy torturowali skazańców. Rozstrzeliwano ich zazwyczaj ogniem broni maszynowej, tak aby ciała wpadały do wykopanej uprzednio mogiły. Po zakończeniu egzekucji Selbstschutzmani urządzali zazwyczaj libację w pobliskim Skrwilnie.
Ponadto, w połowie października 1939 członkowie Selbstschutzu rozstrzelali pewną liczbę Polaków i Żydów na boisku sportowym w Rypinie oraz na cmentarzu żydowskim. Około 200 mieszkańców powiatu rypińskiego zamordowano także w lasach rusinowskich.

Żaden z członków rypińskiego Selbstschutzu nie stanął przed sądem za zbrodnie popełnione jesienią 1939.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz