Pomnik ofiar zbrodni.
W
związku ze zbliżaniem się frontu wschodniego Wyższy Dowódca SS i
Policji w Generalnym Gubernatorstwie Wilhelm Koppe wydał 20 lipca 1944
r. rozkaz ewakuacji lub wymordowania więźniów w miastach, do których
zbliżała się Armia Czerwona. W instrukcji zaznaczono, iż więźniowie nie
mogą być wyzwoleni. Na podstawie tego rozkazu w okupowanej
Polsce dokonano szeregu masakr więziennych (m.in. na Zamku Lubelskim).
Do podobnej tragedii doszło również w Łodzi, gdzie w związku z sowiecką
ofensywą Niemcy przystąpili w drugiej połowie stycznia 1945 r. do
likwidacji więzienia na Radogoszczu. Przetrzymywano w nim wówczas około
1500 Polaków.
W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r., po północy Niemcy wtargnęli do cel na parterze i rozpoczęli rzeź przy użyciu bagnetów i strzałów z pistoletów. Po wymordowaniu wszystkich na parterze przenieśli się na III piętro. Tu zarządzili zbiórkę więźniów, którym kazano zbiegać w dół na dziedziniec. Na schodach ustawiono gotowy do strzału karabin maszynowy, który rozpoczął ogień, gdy ukazali się pierwsi więźniowie. Część z nich zawróciła i wtedy natrafiła na ogień strażników. Następnie Niemcy pobiegli na II i I piętro, by tam jak najszybciej dokonać egzekucji. Na trzecim piętrze pozostała grupa więźniów ocalałych z masakry, która widząc zbliżających się oprawców rzuciła się na nich z cegłami w ręku i kawałkami desek. Zaskoczeni Niemcy uciekli na dół.
Wobec oporu więźniów oprawcy postanowili spalić całe więzienie wraz ze wszystkimi przebywającymi w środku ludźmi. Wczesnym rankiem 18 stycznia powietrzem wstrząsnęła silna eksplozja, a po chwili budynek więzienia ogarnął ogień. Na więźniów próbujących opuścić płonący budynek czekały kule oprawców. Niektórzy starali się wydostać na dach budynku i przeskoczyć na sąsiednie dachy, kilku schroniło się w rezerwuarze z wodą. Spośród blisko 1500 więźniów ocalało jednak zaledwie około 25 osób.
W nocy z 17 na 18 stycznia 1945 r., po północy Niemcy wtargnęli do cel na parterze i rozpoczęli rzeź przy użyciu bagnetów i strzałów z pistoletów. Po wymordowaniu wszystkich na parterze przenieśli się na III piętro. Tu zarządzili zbiórkę więźniów, którym kazano zbiegać w dół na dziedziniec. Na schodach ustawiono gotowy do strzału karabin maszynowy, który rozpoczął ogień, gdy ukazali się pierwsi więźniowie. Część z nich zawróciła i wtedy natrafiła na ogień strażników. Następnie Niemcy pobiegli na II i I piętro, by tam jak najszybciej dokonać egzekucji. Na trzecim piętrze pozostała grupa więźniów ocalałych z masakry, która widząc zbliżających się oprawców rzuciła się na nich z cegłami w ręku i kawałkami desek. Zaskoczeni Niemcy uciekli na dół.
Wobec oporu więźniów oprawcy postanowili spalić całe więzienie wraz ze wszystkimi przebywającymi w środku ludźmi. Wczesnym rankiem 18 stycznia powietrzem wstrząsnęła silna eksplozja, a po chwili budynek więzienia ogarnął ogień. Na więźniów próbujących opuścić płonący budynek czekały kule oprawców. Niektórzy starali się wydostać na dach budynku i przeskoczyć na sąsiednie dachy, kilku schroniło się w rezerwuarze z wodą. Spośród blisko 1500 więźniów ocalało jednak zaledwie około 25 osób.
Z relacji świadka miejsca zbrodni po odejściu Niemców:
"Przybyliśmy na miejsce, gdy ciała zamordowanych nie przestały jeszcze
dymić. Ogień już ustał, a czerwona cegła ruin straszyła z daleka. Setki
zwłok ludzkich zalegały teren. Twarze ofiar zbrodni wykrzywione były
okropnym bólem i zamarłym krzykiem grozy, a tych oczu nie zapomni nikt
kto patrzył wtedy na to piekło na ziem."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz